Dziś tarta migdałowa z marakują okresowo zwana mazurkiem.
Marzył mi się mazurek o smaku marakuji, którą uwielbiam. Ciasto, które będzie mniej słodkie niż tradycyjne świąteczne wypieki, owocowe i nieco lżejsze niż nasz ulubiony mazurek orzechowy. Dlatego w zeszłym roku zrobiłam tę tartę i na potrzeby chwili nazwałam ją mazurkiem. Nie chce jednak na stałe nadawać jej nazwy, która ograniczy ją tylko do Wielkanocy i skaże na zapomnienie w innych okresach roku. Byłoby to niesprawiedliwe, bo tarta jest wspaniałym słodko-kwaśnym deserem na każda okazję.
Markuja znakomicie przełamuje słodki smak białej czekolady i sprawia, że ciasto jest lekkie i pięknie pachnie. Wykonanie nie zajmie Wam dużo czasu, jeśli kupicie obrane migdały. Można nawet dostać gotowe już posiekane na drobne kawałki (nie płatki) co jeszcze skraca proces przygotowania.
Marakuja to mój ukochany owoc. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że jej właściwa nazwa to męczennica jadalna. Pochodzi ona od łacińskiego passio – cierpienie i flos – kwiat, podobnie jak angielska passion fruit. Dotychczas kojarzyłam angielską nazwę z pasją w znaczeniu namiętność. Teraz nabrała zupełnie nowego znaczenia i choć wolałam tamto pierwsze skojarzenie, trzeba przyznać, że pasja pięknie wpisuje się w naszą tradycję wielkanocną.
Bardzo polecam tartę migdałową z marakują na Wielkanoc i na każdą inną okazuję.
Spróbujcie!